Także wysypka na brzuchu u dziecka jest czymś, co opiekunowie dokładnie analizują - chcą wiedzieć, co jest jej przyczyną, jak sobie z nią radzić. Wysypka na brzuchu u dziecka może być jednym z objawów ospy, alergii, choroby pasożytniczej. O wysypkę na brzuszkach najmłodszych zapytaliśmy doktora Bartosza Pawlikowskiego Podczas dzisiejszej konferencji prasowej w Genewie, 30 lipca 2021 r., Marixie Mercado - rzecznik prasowy UNICEF, przekazała informację na temat dramatycznej sytuacji dzieci w regionie Tigraj, w północnej Etiopii. Przez kilka ostatnich miesięcy, z powodu toczącego się konfliktu, region Tigraj był praktycznie niedostępny dla organizacji Klęska głodu w Etiopii. Chyba nikt tak dobrze nie zna uczucia głodu, jak Etiopczycy. Z powodu klęsk żywiołowych, ekspansji innych ludów, walk, dotykała ich klęska głodu. Od października 2018 roku w Etiopii trwa susza. Okresy bez opadów deszczu są coraz dłuższe i częstsze. Po nich przychodzą ulewy, które powodują powodzie. Trzy dni temu dołączyła do naszego ośrodka Ayelech. Bardzo energiczna, pogodna, ale z trudną przeszłością dziewczynka. Jako że jest przyzwyczajona do życia na ulicy, trudno jej usiedzieć w miejscu i Uwaga! U niemowląt ryzyko szybkiego odwodnienia organizmu jest bardzo duże, co najczęściej oznacza konieczność hospitalizacji. Jak najszybciej skontaktuj się z lekarzem. 5. Alergia pokarmowa. Gdy w grę wchodzi alergia, ból brzucha rzadko jest jedynym objawem – najczęściej pojawiają się także kłopoty skórne oraz zmiany w kale Vay Tiền Online Chuyển Khoản Ngay. Im większy brzuch, tym atrakcyjniejszy kawaler – twierdzą afrykańscy Bodi. Dla zdobycia kobiecych serc tuczą się więc na potęgę. Pokaźny brzuch to w całej niemal Afryce oznaka zdrowia, sukcesu i zamożności. Jednak członkowie plemienia Bodi z południowej Etiopii wierzą w to chyba najmocniej. Większość mężczyzn ma nadwagę, a prawdziwy wyraz temu przekonaniu dają w dorocznych obchodach Nowego Roku, który w kalendarzu Bodich przypada na przełom czerwca i lipca. Organizowana wówczas ceremonia Kael stanowi prawdziwą pochwałę otyłości. Imponujące gabaryty są efektem wymagającej „brzuchodajnej” diety, na której uczestnicy ceremonii spędzają poprzedzające pół roku. Jej podstawą jest mieszanka bydlęcej krwi, mleka i miodu. Fotograf Eric Lafforgue, który udokumentował niezwykły rytuał, przekonuje, że codzienne picie tej mikstury wymaga zdecydowania. – W czterdziestostopniowym upale krew trzeba wypić duszkiem, zanim skrzepnie – zauważa. Dietetyczny rygor w skrajnych przypadkach skutkuje nawet trzykrotnym wzrostem masy. Wszystko po to, by na czas Kael brzuch był jak największy i przerósł te, którymi chwalić się będą konkurenci. Podczas ceremonii wszyscy jej uczestnicy wysmarują się gliną i popiołem, a potem ubrani tylko w przepaski i czapki ze strusich piór będą tańczyć wokół świętego drzewa. Wydęte brzuchy i pośladki nie wywołają szyderczych uśmiechów, przeciwnie – wzbudzą wyrazy uznania. Zwłaszcza wśród kobiet, które nakłuwając je, będą sprawdzać, czy nie zostały wypełnione wodą. Wygra posiadacz brzucha o największym obwodzie. Zdobędzie szacunek rywali i damskie serca. Bez problemu znajdzie też żonę. Bodi to jedno z plemion zamieszkujących dolinę rzeki Omo na kenijsko-etiopskim pograniczu. Ten region uchodzi za prawdziwy matecznik ludzkości. Pełno tu skamieniałych szczątków przodków Homo sapiens, tutejsze plemiona prezentują zaś mozaikę bardzo starych wierzeń i zwyczajów, które przetrwały żywe aż do naszych czasów. Bodi od zawsze byli pasterzami. Dziś coraz częściej zajmują się rolnictwem, uprawiając na wydartych sawannie poletkach sorgo, kukurydzę i kawę. Głównie dzięki deszczom, których jest tu trochę więcej niż dalej na południu. Prawdziwa zmiana jednak dopiero przed nimi. Do doliny Omo marszowym krokiem dociera już nowoczesność, więc każde kolejne święto Kael może być ostatnim. Bodi, tak jak i inne tutejsze plemiona, wkrótce czeka przesiedlenie. Etiopia buduje bowiem zapory (jedna już stoi, kolejne są w planach), które skierują rzekę do nowych koryt. Miejsce pastwisk, poletek i wsi zajmą wielkoobszarowe plantacje. Być może niektórzy Bodi znajdą na nich zatrudnienie. Kres tradycyjnego stylu życia będzie też jednak zapewne końcem niezwykłego rytuału. Maciej Nikodemski fot. Malutkie dzieci umierające z głodu, biedne wioski odcięte od świata, matki zarażone wirusem HIV – takie obrazy ciągle ma przed oczami. I mówi: „Muszę o tym opowiedzieć, abyśmy wszyscy mogli pomóc”. Najbardziej uciążliwa w Etiopii jest pora deszczowa. Bo o ile tamtejsza bujna roślinność dzięki intensywnym opadom rozrasta się i kwitnie, dla ludzi ten czas jest najtrudniejszy. Właśnie w takim momencie, na przełomie lipca i sierpnia, Artur Żmijewski wylądował na lotnisku w Addis Abebie. Kto nie był w Afryce, wyobraża sobie, że zobaczy suchą ziemię popękaną w palącym słońcu. Widok był jednak zupełnie inny. Już pierwszego dnia, podczas podróży do jednej z wiosek na północy kraju, spadł deszcz. Opady nie wróżyły niczego niepokojącego. Nie były intensywne. W pewnym momencie kierowca się jednak zatrzymał. „Musimy zawrócić. Inaczej utkniemy tu na trzy, cztery dni”, powiedział. Okazało się, że nawet po kilkudziesięciu minutach deszczu kałuże robią się tak głębokie i rozległe, że nie sposób przez nie przejechać. „My mogliśmy wtedy wrócić do naszych hotelowych pokoi. Ale ludzie przecież w takich warunkach żyją i muszą sobie dawać radę”, mówi Artur Żmijewski. Kiedy pada deszcz, etiopskie wioski odcięte są od świata. Mieszkańcy muszą poczekać, aż przestanie padać i dopiero wtedy mogą wyjść ze swoich domów. „Zresztą oni nie mieszkają w domach. To raczej chatynki, w których kładą się spać. Z domem to ma niewiele wspólnego”, opowiada Żmijewski. Bo Etiopczycy konstruują mieszkania z tego, co znajdą wokół siebie: kawałków blachy, drewna, kamieni, patyków. To wszystko spaja glina. „W tych pomieszczeniach mieszkają z całym dobytkiem, zwierzętami. Ponure robi to wrażenie, bo taka budowla nie chroni przed deszczem ani wiatrem. I kiedy u nas pada, przygotowujemy sobie gorącą herbatę i rozkoszujemy się przytulnymi wnętrzami. Oni żyją wciąż z obawą, że w każdej chwili mogą stracić dach nad głową”. Wśród Etiopczyków Żmijewski spędził dziewięć dni. Wyjechał tam na zaproszenie UNICEF-u. W ramach tej organizacji będzie walczył o pomoc dla etiopskich głodujących dzieci. „Teraz, kiedy słyszę »głód«, przed oczami mam wesołe afrykańskie dzieci, które uśmiechają się na mój widok, pozdrawiają mnie, ale ich ciałka od dawna już są wyniszczone brakiem jedzenia. W Etiopii co piąte dziecko cierpi z głodu. I to już dla mnie nie są jedynie suche liczby. I teraz, kiedy rano wstaję i zaparzam sobie kawę, myślę o tych ludziach gdzieś po drugiej stronie świata, których poranki wyglądają tak inaczej niż moje”. Serce się kraje Pierwszy obraz, jaki Żmijewski przywiózł z afrykańskiej podróży? Chory chłopiec leżący na łóżku w jednym z etiopskich szpitali. Dziecko było tak wycieńczone, że nie miało nawet siły podnieść do góry powiek. Bezwładnie leżało na kocu. Obok łóżka siedział bezsilny ojciec. Jego syn niedawno skończył 13 lat. Ważył tylko 20 kilogramów. „Ten chłopiec umierał z głodu. Jego ciało przez tak długi czas było niedożywione, że kiedy przyjechał do szpitala, lekarze nie byli już w stanie mu pomóc”, opowiada Żmijewski. Teraz chłopiec leżał w sali razem z innymi dziećmi i czekał na śmierć. Etiopskie szpitale zbudowane na zasadzie kilku połączonych pawilonów nie są często przygotowane do pomocy dla tak chorych dzieci. Warunki, które tam panują, daleko odbiegają od tych, w jakich do zdrowia dochodzą europejskie dzieci. „Sam mam trójkę dzieci i nie wyobrażam sobie, że kiedy byłyby chore, przywiózłbym je do takiego miejsca jak etiopski szpital. Tam panuje niesamowity bałagan. Między szpitalnymi pawilonami biegają jakieś bezpańskie psy, rosną skarłowaciałe rośliny. Ten widok naprawdę chwyta człowieka za serce”, mówi Artur Żmijewski. W szpitalach zazwyczaj jest miejsce dla 80 pacjentów. Teoretycznie, bo praktycznie dzieci przyjmuje się tu o wiele więcej. I kiedy nie ma już dla nich łóżek, personel medyczny kładzie je na siennikach na podłodze. „Pamiętam małą dziewczynkę, która leżała na takim sienniku z rurką w nosie i bezradnie przewracała oczkami. Widać było po niej, że jest radosna, że marzy o zabawie z dziećmi. Ale była na to zbyt słaba”. Etiopia walczy nie tylko z brakiem jedzenia i lekarstw dla dzieci, ale także z niedoborami służby medycznej. Bo w szpitalu, w którym jest co najmniej 100 małych pacjentów, pracuje zaledwie trzech lekarzy. „Rozmawiałem z dyrektorem jednego ze szpitali. Opowiadał, jak żmudny jest proces leczenia dzieciaczków. Ich organizmy wyniszczone z głodu nie są w stanie walczyć z bakteriami i wirusami. Kiedy jednak dziecko pokona chorobę, wówczas poddawane jest specjalnemu systemowi odżywiania. Przez kilka miesięcy podaje mu się specjalne odżywki, dzięki którym przybiera na wadze. Zdarza się, że do domu wraca zupełnie zdrowe. Ale to ciągle tam rzadkość. Teraz będziemy walczyć o to, aby takich przypadków było coraz więcej”, mówi Żmijewski. I dodaje, jak niesamowite było to, że mali pacjenci, mimo że chorzy, byli pogodni, ciągle się uśmiechali. Ich rodzice, niezwykle otwarci i rozmowni, rzadko skarżyli się na swoje życie. „Los tak bardzo ich doświadczył, a oni mimo to ani na chwilę nie stracili pogody ducha. Wiele można się od nich nauczyć”. Sam Żmijewski po wizytach w szpitalach był coraz bardziej przygnębiony. Bo dopiero teraz przekonał się, jaki ogrom pracy jest tam do wykonania. „Pamiętam, jak wieczorami, gdy wracaliśmy do hotelu, miałem wrażenie, że mój plecak ugina się pod ciężarem tego, co zobaczyłem”. Widziałem na własne oczy Abdul ma kilka miesięcy. Jest zdrowy, wesoły i często się śmieje. Jego mama jeszcze nie ma 30 lat. Za swoim synem nie widzi świata. Żmijewski poznał ich oboje w ośrodku dla matek zarażonych wirusem HIV. W Etiopii to prawdziwa plaga. Niewiele jednak kobiet decyduje się na badania. „To ciągle tam wielki wstyd. Bo jeśli okaże się, że kobieta jest nosicielką, grozi jej wykluczenie ze społeczności, w której żyje. Dlatego czasem ludzie wolą nie wiedzieć”, tłumaczy Żmijewski. Matka Abdula jest szczęśliwa, bo mimo że jest zarażona, jej syn urodził się zdrowy. „Ale żeby Abdul mógł przeżyć, matka karmi go piersią. W taki sposób także można się zarazić. Gdyby jednak nie pokarm matki, chłopiec umarłby z głodu”, opowiada Żmijewski i wspomina jak serdeczną i otwartą kobietą była matka chłopca. „Chciała nas zaprosić do domu, ale potem się z tego zaproszenia wycofała. Bo o tym, że jest nosicielką, wiedziała tylko jej matka i mąż. Gdybyśmy odwiedzili wioskę, inni mieszkańcy zaczęliby dociekać, dlaczego przyszliśmy właśnie do niej. Gdyby dowiedzieli się, że jest chora, musiałaby się stamtąd wyprowadzić. Nikt by jej nie pomógł. Wręcz przeciwnie. Traktowano by ją jak trędowatą. Dlatego nie naciskaliśmy na wizytę. A teraz mam tylko nadzieję, że Abdul nigdy się od swojej mamy nie zarazi i że będzie dalej takim zdrowym i szczęśliwym chłopcem, jak wtedy, gdy widziałem go ostatni raz”, mówi Artur Żmijewski. Wizyta w Afryce była przełomem w jego życiu. „Nigdy nie narzekałem na swój los. Zawsze uważałem, że jestem szczęściarzem. Teraz myślę tak jeszcze bardziej niż wcześniej. Mam udane życie rodzinne, fajne dzieciaki, wiele tłustych lat za mną i perspektywy świetlane ciągle przede mną. I teraz chyba właśnie nadszedł czas, kiedy nie warto już żyć tylko dla siebie, ale także zrobić coś dla innych. O ludziach, których spotkałem w Etiopii, myślę teraz, kiedy wykonuję proste czynności: jem obiad albo wsiadam do samochodu, żeby pojechać do pobliskiego sklepu. Oni w deszczu idą do sklepu 15 kilometrów i muszą być silni i zdrowi, żeby tam dojść. I trudno to sobie nawet wyobrazić, kiedy nigdy nie widziało się tego na własne oczy. Ja widziałem i te obrazy zmieniły mnie na zawsze”. Nauka ciężko wchodzi do głowy gdy brzuch jest pusty. A taka jest rzeczywistość dzieci w Etiopii. Tych dzieciaków nie trzeba zachęcać do nauki, one wiedzą, że to dla nich jedyna szansa na lepsze życie, o którym marzą. Apelujemy o pomoc w realizacji najzwyklejszych dziecięcych pragnień. Putin jest gotów zagłodzić biedniejsze kraje, by wywołać kolejny kryzys imigracyjny, to już się częściowo dzieje. Wojna w Ukrainie bezpośrednio dotyka ubogich Afrykańczyków – przez wzrost światowych cen żywności. Dodatkowo spotęgowała ona skutki, toczącej się od kilku lat, etiopskiej wojny domowej i powtarzające się susze, spowodowane zmianami klimatu. Tylko z powodu suszy zagrożonych głodem jest obecnie w Etiopii ponad 8 milionów ludzi, szacunki głodujących z powodu wewnętrznego konfliktu przekraczają 10 milionów. To ogromne liczby, wprost trudne do wyobrażenia. Takie liczby często powodują bezradność, bo czym jest wobec nich nasza skromna pomoc. Ale nie wolno wpadać w apatię, każda, nawet najskromniejsza pomoc może odmienić czyjeś życie. Z pomocą darczyńców kontynuujemy pomoc żywnościową dla mieszkańców wiosek w pobliżu Lalibeli w Etiopii, słynnej z wykutych w skałach kościołów. Pomoc realizujemy poprzez wiejskie szkoły. Staramy się przekazać, jak największej liczbie uczniów, po minimum 15 kg ziarna na osobę. Czasem jest to sorgo, czasem pszenica lub jęczmień. Wybór zależy od ceny na lokalnym rynku, to wychodzi taniej niż transport ze stolicy Etiopii, nie wspominając nawet o imporcie zza granicy. Przy okazji zarabiają lokalni sprzedawcy, wydane przez nas pieniądze zostają na miejscu. Obecny poziom cen żywności w Etiopii przekracza możliwości finansowe nie tylko najuboższych. Rok temu płaciliśmy w etiopskiej walucie za kilogram sorga 12 birr (około 1,3 zł), ostatnio za 1 kg pszenicy 41 birr (około 3,5 zł). Nawet najmniejsza, symboliczna pomoc ma znaczenie. Apelujemy do wszystkich ludzi otwartych serc. Razem pomożemy zapomnieć etiopskim dzieciakom o głodzie. Z całego serca dziękujemy za każdą wpłatę! 💚 Dzieci różnie reagują na trudne sytuacje w swoim życiu. Sposoby wyrażania emocji zależą od środowiska, w którym wychowuje się dziecko i przyjętych społecznie norm. I tak, w niektórych kulturach okazywanie silnych emocji, na przykład poprzez płacz, nie jest powszechnie akceptowane, podczas gdy w innych takie reakcje są czymś całkowicie wszystkie oznaki niepokoju mogą być równie oczywiste. Poniżej znajdziesz wybrane objawy stresu, najczęściej występujące u dzieci w określonych grupach wiekowych. Należy jednak pamiętać, że każde dziecko może reagować na stres indywidualnie. Czy wiesz, że...? W sytuacjach stresowych i kryzysowych dzieci obserwują zachowania i emocje dorosłych w poszukiwaniu wskazówek, jak radzić sobie z własnymi reakcje na stres u dzieciWiele z tych reakcji trwa tylko przez krótki czas i są to normalne reakcje na stresujące wydarzenia. Jeśli jednak takie reakcje utrzymują się przez dłuższy czas, dziecko może potrzebować pomocy 0-3ReakcjeWiększa niż zwykle nieporadność i nierozłączność od opiekunówPowrót do zachowań charakterystycznych dla wcześniejszego etapu rozwojuZaburzenia snu i odżywianiaWiększa drażliwośćZwiększona nadpobudliwośćSilniejszy lękZwiększona potrzeba uwagiCzęstszy płaczWiek 4-6ReakcjeLgnięcie do osób dorosłychPowrót do zachowań charakterystycznych dla wcześniejszego etapu rozwojuZaburzenia snu i odżywianiaWiększa drażliwośćSłabsza koncentracjaDziecko staje się bardziej bierne lub bardziej pobudzonePrzerywanie zabawyPrzyjmowanie ról dorosłychOgraniczona chęć do rozmowyZwiększony niepokój lub martwienie sięWiek 7-12ReakcjeWycofanie Częsty niepokój o inne osoby dotknięte trudną sytuacjąZaburzenia snu i odżywianiaNarastający lękWiększa drażliwośćCzęsta agresjaNerwowośćSłaba pamięć i koncentracjaObjawy fizyczne/psychosomatyczneCzęste rozmowy o stresującym wydarzeniu lub powtarzające się zabawyPoczucie winy lub obwinianie sięWiek 13-17 (nastolatki)ReakcjeObniżony nastrójWykazywanie nadmiernej troski o innychPoczucie winy i wstyduCoraz częstsze przeciwstawianie się autorytetomPodejmowanie zwiększonego ryzykaAgresjaZachowania autodestrukcyjnePoczucie beznadzieiWszystkie grupy wiekowe - reakcje fizyczne Mogą to być także objawy choroby, dlatego należy zabrać dziecko na wizytę do lekarza, aby wykluczyć wszelkie w klatce piersiowejDusznościSuchość w ustachOsłabienie mięśniBól brzuchaZawroty głowyDrgawkiBóle głowyOgólne bóle ciałaBardzo poważne reakcje niepokoju u dzieciDzieci, które wykazują takie objawy przez dłuższy czas, potrzebują pomocy milczenie, towarzyszące ograniczonej ruchliwości, zastyganie w bezruchu Ukrywanie się, unikanie kontaktu z innymi Brak reakcji na innych, niepodejmowanie rozmowyNadmierne i ciągłe zamartwianie sięFizyczne objawy złego samopoczucia: drgawki, bóle głowy, utrata apetytu, ogólne bóle ciałaAgresywne zachowania, chęć skrzywdzenia innychDezorientacjaMonitorowanie stanu emocjonalnego dzieckaPandemia COVID-19 była trudnym emocjonalnie okresem dla wszystkich, szczególnie dla dzieci. Dlatego, opiekunowie powinni regularnie sprawdzać, jak czuje się dziecko pod kątem emocjonalnym. Monitorowanie stanu emocjonalnego dziecka polega na pytaniu dzieci "jak się czują?" w sposób bezpośredni lub pośredni. Jedną z metod jest poproszenie go o narysowanie lub namalowanie obrazka. Poproś dziecko, aby opowiedziało więcej o obrazku, co narysowało lub dlaczego użyło np. określonego koloru. Niektórym dzieciom może to pomóc w rozmowie o tym, jak się czują, podczas gdy inne mogą woleć jedynie pokazać swoją pracę, bez podejmowania rozmowy. Pozwól dziecku zdecydować zmniejszające stres i poprawiające samopoczucie dzieckaPoniższe ćwiczenia można wykonywać wspólnie z dzieckiem, aby zmniejszyć poziom stresu i nauczyć je pozytywnych mechanizmów radzenia sobie z nim. Wpłyną one nie tylko na poprawę jego samopoczucia, ale są także korzystne dla opiekuna i mogą być wykonywane wspólnie z dzieckiem. Oddychanie przeponoweCzęsto w stresie oddychamy płytko, wysoko w klatce piersiowej i zapominamy o głębokim wdechu do przepony. Oddychanie w ten sposób jest bardzo uspokajające i pomaga dostarczyć tlen głęboko do to zrobić?:Połóż rękę na 5 głębokich oddechów, spędź 5 sekund na wdychaniu i 5 sekund na wydychaniu powietrza, wdychając powietrze przez nos i wydychając je przez że kiedy dziecko robi wdech, delikatnie nadyma brzuch jak balon, a kiedy robi wydech, powietrze powoli opuszcza wyjątkowe miejsceCzasami świat wokół nas może wydawać się przytłaczający. Poświęcając chwilę na wyobrażenie sobie, że znajdujemy się w spokojnym miejscu bez stresu, dzieci mogą poczuć się mniej zestresowane. Oto ćwiczenie, które pomoże dziecku wyobrazić sobie takie to zrobić?: Usiądź lub połóż się w wygodnej pozycji, zamknij oczy i zrelaksuj kilka głębokich, powolnych oddechów przez nos, nadymając brzuch. Wydychaj powietrze przez powoli i spokojnie. Słuchaj i podążaj za opowieścią. Wyobraź sobie, że jesteś w tej historii:"Wyobraź sobie, że stoisz na białej, piaszczystej plaży. Jest wczesny ranek i wszystko jest spokojne. Słońce powoli wschodzi, a Ty czujesz ciepłe promienie na twarzy i ciele. Czujesz się szczęśliwy i spokojny. Piasek pod Twoimi bosymi stopami jest miękki i ciepły. Lekka bryza głaszcze Cię po twarzy. Niebo jest błękitne i klarowne, a nad Tobą latają i śpiewają ptaki. To miejsce jest bezpieczne i możesz się tu zrelaksować. Jest to miejsce, do którego zawsze możesz wrócić, które zawsze jest w Twoim sercu. Możesz je odwiedzić, kiedy tylko zechcesz. Teraz, bardzo stopniowo, zacznij ponownie zwracać uwagę na swój oddech - delikatny rytm wdechów i wydechów. Zauważ uczucie powietrza na swojej skórze. Delikatnie zacznij poruszać palcami rąk i nóg. Zrób wdech i mocno się rozciągnij. Zrób głęboki wydech. Kiedy będziesz gotowy, otwórz oczy”. Chyba nikt tak dobrze nie zna uczucia głodu, jak Etiopczycy. Z powodu klęsk żywiołowych, ekspansji innych ludów, walk, dotykała ich klęska głodu. Od października 2018 roku w Etiopii trwa susza. Okresy bez opadów deszczu są coraz dłuższe i częstsze. Po nich przychodzą ulewy, które powodują powodzie. Teraz ten kraj zmaga się z szarańczą, która niszczy wszystko, co pozostało. W Etiopii kryzysy przychodzą bardzo często. Poprzednia susza w południowej Afryce miała miejsce w latach 2015-2016. Wiele regionów nie zdołało naprawić szkód spowodowanych poprzednimi suszami, a już muszą zmagać się z kolejnym kataklizmem. Do tego dochodzi niestabilna sytuacja polityczno-społeczna. Od lat toczą się konflikty na granicy z Somalią i Erytreą. To dwa główne powody powracających w ostatnich latach klęsk głodu w Etiopii. Głód wszędzie obecny Dilla leży na południu kraju. Mieszka tam około 80 tys. ludzi, choć w ostatnich latach liczba ta zwiększyła się nawet do 120 tys. Młodzi ludzi z okolicznych wiosek przyjeżdżają do Dilla i poszukują pracy. Niestety o pracę jest tu bardzo trudno, dlatego wiele osób w tym mieście głoduje. Najtrudniejsza jest sytuacja rodzin wielodzietnych, opuszczonych matek i kobiet w ciąży, a także osób starszych, o których nikt nie dba. Niedożywiona kobieta w ciąży ma bardzo małe szanse na urodzenie zdrowego i silnego dziecka. Jeśli do tego dojedzie późniejszy brak zdrowego i odżywczego jedzenia dla noworodka to konsekwencje są poważne. Gdy w organizmie zaczyna brakować podstawowych składników odżywczych, dochodzi w nim do wielu zmian. Objawy niedoboru białka i kalorii to: niedowaga, spowolnienie wzrostu, zmiana zachowania – apatia, problemy z koncentracją, nerwowość, owrzodzenia ust, wypadające włosy i paznokcie. Obrzęk brzucha, czyli nieproporcjonalnie duży brzuch w porównaniu do wychudzonych ramion i nóg był przez lata najpowszechniejszym symbolem głodujących w Afryce. W przypadku niedoboru witamin i minerałów pojawia się anemia, opóźnienie rozwoju fizycznego i umysłowego, krzywica, kurza ślepota. Zmieniają się też włosy. Siostra Helena Kamińska zauważa niedożywione dzieci, które przychodzą do szkoły lub na popołudniowe zajęcia do oratorium. Jednym z pierwszych poważnych sygnałów jest czerwony kolor włosów. To sygnał, że dziecko głoduje. Siostry salezjanki robią wszystko, co mogą, aby zapewnić niedożywionym jedzenie. Przedszkolna pomoc W przedszkolu dzieci dostają codziennie o godzinie bułeczkę i herbatę, czasami sok. Jeśli zabraknie prądu, to dzieci otrzymują ciastka, włączenie generatora jest zbyt kosztowne. Bułeczki dla 570 dzieci wypiekane są na miejscu. Kupno tak dużej ilości pieczywa w sklepie jest nieopłacalne. Ceny są zbyt wysokie. Siostry salezjanki otworzyły małą piekarnię, w której codziennie wypiekane są bułki i chleb. W oddzielnym budynku postawiono duży piec i maszynę do zagniatania ciasta. Dla niektórych przedszkolaków bułeczka otrzymana od sióstr jest jedynym posiłkiem w ciągu dnia. Jedna z dziewczynek jak tylko zobaczy, że ktoś niesie bułeczki, natychmiast biegnie i prosi o jedną. Od rana czeka na moment, kiedy będzie mogła coś zjeść. Ponad 80 dzieci wpisane jest na listę osób potrzebujących dożywiania. Co tydzień otrzymują od sióstr salezjanek fafę. To odżywcza mąka, z której można ugotować coś podobnego do kaszki manny. Jedna miseczka wystarcza na cały dzień. Dzieci odzyskują siłę, zaczynają lepiej się uczyć i bawić. Niestety, mimo posiłku w przedszkolu, rozdawania fafy, niektóre dzieci dalej są zaniedbywane przez rodziców, którzy popadają w nałogi. Czasami okazuje się, że mimo starań rodziców, panuje w rodzinie jeszcze większa bieda i głód. Ten stan jest bardzo często przez rodziny etiopskie ukrywany. Siostra Helena wówczas, gdy zauważa czerwony odcień włosów, reaguje przychodząc im z pomocą. Przygotowuje dla nich ukręcane jajko z cukrem i dodatkiem mleka. Po miesiącu organizm wraca do względnie dobrej formy.

dzieci z etiopii brzuch